Obrońcy Westerplatte



We wrześniu 1939 roku obrona Westerplatte stała się symbolem walki Polaków z hitlerowską agresją. Westerplatte to nazwa półwyspu w Gdańsku, Zgodnie z postanowieniem Rady Ligi Narodów był to teren przyznany Polsce. Od roku 1926 znajdowała się tam Wojskowa Składnica Transportowa (WST). To ona i jej bohaterska obrona miały się stać jedną z legend września 1939 r. Założenia Ligi Narodów zabraniały Polsce posiadania na terenie Westerplatte umocnień oraz ciężkiej broni. Obsadę składnicy miało stanowić zaledwie 88 ludzi. Wolne miasto Gdańsk zostało wyposażone w uprawnienia do kontrolowania, czy polska załoga przestrzega porozumień. Jednakże Polacy postanowili na własną rękę "obejść" postanowienia Ligi Narodów. W rezultacie wszystkie budynki cywilne powstające na terenie składnicy były przystosowane dla potrzeb wojskowych. Budowę umocnień powierzono mjr. Stefanowi Fajbiszewskiemu - komendantowi placówki od drugiej połowy 1933r.



Opracowaniem planów budowli i ich przygotowaniem miał zająć się kpt. Mieczysław Kruszewski, pomagał mu inż. Sławomir Borowski. Na Westerplatte powstało zatem sześć wartowni umożliwiających walkę z wrogiem znajdujących się w newralgicznych punktach półwyspu oraz liczne budowle pomocnicze. Wszystko musiało być ukryte przed oczami Niemców, a zatem wkład tych ludzi w rozbudowę umocnień i dalsze losy Westerplatte był znaczny. W ostatnim okresie nastąpił rozbudowa umocnień pomocniczych Były to zapory przeciwczołgowe, potykacze, zapory z drutu kolczastego oraz umocnienia polowe, tak zwane "placówki" Wysokie było również morale wojska znajdującego się na terenie WST. Zarówno warunki żywieniowe, jak i żołd był lepszy niż w kraju. Mimo to załoga rzadko opuszczała posterunki z powodu ciągłego zagrożenia ze strony Niemców. 


Przygotowania



Prace trwały niemal do wybuchu wojny. Załoga ciągle umacniała pozycje. Dokonywano przecinek w lesie rozciągano zapory z drutu kolczastego oraz budowano kozły hiszpańskie. Załoga była powiększana na wszelkie możliwe sposoby. Wszyscy zdawali sobie sprawę ze zbliżającego się konfliktu. 

Pierwszy alarm i podwyższenie gotowości bojowej miał miejsce 22 marca. Obawiano się ataku niemieckiej floty powracającej z "pokojową wizytą" 1 z Kłajpedy. Od tego momentu przygotowania do wojny ruszyły pełną parą. Major Sucharski, dowódca WST na Westerplatte od 3 grudnia 1938r., zaczął słać raporty z żądaniami ludzi i sprzętu. W wyniku tych działań stan osobowy załogi wzrósł do 210 osób (wliczając w to pracowników cywilnych). Rozpoczęła się akcja dozbrajania załogi. W wyniku wysiłków Polaków udało się przemycić na Westerplatte armatę polową wzór 02/26 kalibru 75 mm z 330 nabojami oraz dwa działka przeciwpancerne wz. 36 kalibru 37 mm z 400 nabojami. Za wsparcie służyć miały cztery moździerze typu Brandt kalibru 81 mm z 860 pociskami. Ponadto 16 ckmów i 25 lkm z dużą liczbą amunicji. Na każdy ckm przypadało 25 000 naboi, a na lkm po 5 000. Do tego dochodziły karabiny (160) pistolety (40) i granaty piechoty2. Z takim uzbrojeniem polska załoga miała stanąć na drodze niemieckiej armii. Strategia polska przewidywała wysłanie na pomoc oblężonej załogi Korpusu Ekspedycyjnego, który miał za zadanie zdobyć Gdańsk i po 12 godzinach przyjść na pomoc załodze Westerplatte. Jednak jeszcze przed wybuchem wojny dowódca WST major Sucharski został poinformowany o rozwiązaniu tego korpusu i beznadziejnej sytuacji obrońców. 


Wybuch wojny



Krótko przed wybuchem wojny, 25 sierpnia do Gdańska przypłynął z wizytą pancernik "Schleswig-Holstein" Był to przestarzały okręt szkolny zwodowany jeszcze w 1906 roku. Jednak doskonale się sprawdzał jako pływająca bateria. Był uzbrojony w 4 działa 280 mm oraz 10 dział 150 mm. Początkowo okręt cumował naprzeciw Westerplatte, skąd Niemcy obserwowali całą WST. W dzień wybuchu wojny okręt zajął pozycję, w załamaniu kanału portowego, z której miał doskonałe pole ostrzału na teren Westerplatte. Sygnałem, który miał rozpocząć ostateczne odliczanie, był pojedynczy wystrzał z pistoletu o godzinie 4.30 Piętnaście minut później Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał Westerplatte. Wybuchła II wojna światowa. Żołnierze byli przygotowani, a morale było bardzo wysokie. Niektóre źródła podają, że stanowiska były obsadzane pod ogniem z krążownika. Niemcy nie zdawali sobie sprawy ze stanu umocnień na Westerplatte. Na korzyść obrońców przemawiał także fakt, że Niemcy nie przypuszczali, że ktokolwiek będzie w stanie wytrzymać ostrzał z krążownika. Plan zdobycia Westerplatte zakładał wykorzystanie przytłaczającej przewagi ogniowej niemieckiej armii. Ponadto teren składnicy znajdował się pod ogniem jednostek z rejonu Nowego Portu oraz górujących budynków. Po ostrzale artyleryjskim miały uderzyć na zaskoczonych i załamanych obrońców oddziały złożone z gdańszczan. Akcją dowodzić miał komandor Gustav Kleikamp, dowódca okrętu Schleswig-Holstein. Na 210 osobową załogę Westerplatte uderzyć miały dwie kompanie policji batalion SS-Heimwehr oddział piechoty morskiej, kompania obrony wybrzeża oraz oddział przewożony przez pancernik. Niemcy dysponowali zatem olbrzymią przewagą liczebną i techniczną. 


Pierwszy dzień obrony - 1 września



Rozpoczął się on wspominanym już ostrzałem z krążownika (fot.1) i eksplozjami ładunków umieszczonych przez Niemców wzdłuż muru i przy bramie kolejowej. Ostrzał artylerii okrętowej był skuteczny. Już po pierwszych salwach Westerplatte stanęło w ogniu paliły się zabudowania warsztatów szkutniczych. Ogień artylerii był skoncentrowany na rejonie koszar (wartownia nr 6). Po 10 minutach ogień z okrętu "Schleswig-Holstein" ustał, a na Westerplatte ruszył pierwszy szturm niemieckiej piechoty. Nieprzyjaciel był tak pewny siebie, że nie zachował należytej ostrożności. Polska placówka "Wał" Jako pierwsza otworzyła ogień, gdy Niemcy znaleźli się w pułapce. Na wycofujących się żołnierzy spadł silny ostrzał ze skrzydła prowadzony przez placówkę "Prom". 




Siła polskiej obrony całkowicie zaskoczyła Niemców. Załoga Westerplatte wykorzystała ten czas na pełne obsadzenie pozycji i przygotowanie się do odparcia kolejnych szturmów. Po wykryciu punktów ogniowych znajdujących się na terenie Gdańska major Sucharski podjął decyzję o użyciu działa. Zdawał sobie sprawę, że los działa jest przesądzony. Zgodnie z relacją kaprala Eugeniusza Grabowskiego działo zdążyło oddać 28 strzałów zanim zostało zniszczone. Udało się jednak zniszczyć niemieckie ckm-y znajdujące się na latarni i w niektórych wysokich budynkach. Kolejne natarcie na placówkę "Prom" jest już lepiej przygotowane. Niemcom, pomimo ciężkich strat, udaje się zbliżyć do dowodzonej przez por. Leona Pająka prosi on o wsparcie moździerzy. Dzięki silnemu i celnemu ostrzałowi udaje się odeprzeć i to natarcie. Wówczas nieprzyjaciel wzmógł ostrzał artyleryjski Westerplatte. W wyniku ciężkiego ostrzału, głównie z okrętu Schleswig-Holstein, umocnienia placówki zostały poważnie uszkodzone ranny został jej dowódca por. Pająk. Na zniszczone umocnienia ruszyło kolejne natarcie tym razem nacierał oddział marynarki wojennej. W jego wyniku Polacy musieli się wycofać do wartowni nr 1. Ciężki ogień z karabinów maszynowych znajdujących się w wartowni nr 1 oraz placówce "Fort" powstrzymał natarcie niemieckie. W nocy obrońcy rozkręcili tory kolejowe prowadzące na teren półwyspu. Major Sucharski obawiał się, że Niemcy mogą wtoczyć na teren składnicy pociąg pancerny. 

Podsumowując pierwszy dzień walk, nożna stwierdzić, że miał on ogromne znaczenie dla załogi Westerplatte i jej dalszego oporu. Niemcy skompromitowali się, gdyż mimo olbrzymiej przewagi nie udało im się zadać poważniejszych strat obrońcom, nie wspominając już o zajęciu terenu WST. Miało to bardzo duże znaczenie dla morale broniącej się załogi. 


Drugi dzień obrony - 2 września



Niemcy rozpoczęli walkę od ciężkiego ostrzału artyleryjskiego, a po jego zakończeniu ruszyło kolejne natarcie odparte przez załogi wartowni 1,2 i 5 oraz placówkę "Fort". Niemcy zauważyli, że nie są wstanie przełamać polskiej obrony i wezwali na pomoc lotnictwo. Około 40 bombowców nurkujących "Ju-87" (fot.2) atakowało umocnienia Westerplatte. Nalot wyrządził znaczne straty obrońcom. Zostały zniszczone wszystkie moździerze oraz wartownia nr 5, w której zginęło 7 żołnierzy. Ponadto bomby zdemolowały budynek koszar, nie uszkadzając jednak piwnicy. Major Sucharski po nalocie rozważa możliwość kapitulacji. Wydaje rozkaz zniszczenia tajnych dokumentów i szyfrów. Zostaje jednak przekonany przez resztę oficerów, że należy walczyć dalej. W tym dniu najprawdopodobniej nastąpiło załamanie woli walki majora Sucharskiego i przejęcie dowodzenia przez kpt. Franciszka Dąbrowskiego. 




Jednakże relacje świadków owych zdarzeń są niepełne i nie ma możliwości 100% ustalenia prawdy. Faktem jednak jest, że Westerplatte broniło się nadal. Niemcy nie wykorzystali przewagi, jaką dał im nalot i zaatakowali dopiero po godzinie 20.00. Do tego czasu polska obrona zdążyła już okrzepnąć. Kolejne dwa natarcia nieprzyjaciela zostały odparte. Co ciekawe, Niemcy nie wykonali ponownych nalotów. Umożliwiło to załodze dalszą obronę. 


Trzeci dzień obrony - 3 września



Dzień 3 września minął oblężonej załodze Westerplatte dosyć spokojnie. Niemcy rozpoczęli ostrzał artyleryjski już we wczesnych godzinach rannych. Następnie po około 2 godzinach przerwali go. Kolejna nawałnica ogniowa runęła na WST około godziny 15.00, tuż po niej Niemcy przeprowadzili szturm na pozycje polskie. Był on jednak bardzo słaby, prawdopodobnie dowództwo chciało rozpoznać skutki ostrzału i gotowość załogi do walki. Pomimo niewielkiej aktywności nieprzyjaciela morale żołnierzy polskich zaczęło podupadać. Nie było obiecanej pomocy, nie było polskiego lotnictwa. Z powodu zniszczenia górnych kondygnacji koszar nie było gdzie umieszczać rannych. Dopiero wieczorem podano informację o przystąpieniu Anglii i Francji do wojny. Informacja ta miała znaczny wpływ na wzrost morale. Rozpoczęło się oczekiwanie na odsiecz ze strony brytyjskiej floty. 

Wieczorem i w nocy Niemcy kilkakrotnie przeprowadzali wypady, licząc na zaskoczenie zmęczonych obrońców, jednak wszystkie zostały odparte. Podobny los spotkał próbę desantu przez kanał. Dwie łodzie zostały wypatrzone i ostrzelane przez polskie karabiny maszynowe, co zmusiło je do wycofania się. 


Czwarty dzień obrony - 4 września



Niemcy wprowadzają do walki nowe jednostki. Są to sprowadzony z Królewca szkolny batalion pionierów - Pionierlehrbataillon dowodzony przez ppłk. Carla Henke w sile około 779 ludzi. Batalion był wyposażony w miotacze ognia i szkolony do zdobywania umocnień. Ponadto znacznie wzmocniona zostaje artyleria ostrzeliwująca Westerplatte. W jej skład wchodzą ciężkie moździerze kal. 210 mm. Zostają one rozmieszczone w bezpośredniej bliskości Westerplatte. Zadanie ostrzeliwania WST mają wykonywać także okręty niemieckie znajdujące się w Zatoce Gdańskiej. 

O godzinie 4.40 rozpoczyna się ciężki ostrzał Westerplatte. Strzelają baterie lądowe oraz okręty Kriegsmarine. Są to: okręt baza flotylli kutrów trałowych "Von der Groeben" uzbrojony w działo 105 mm oraz "T-196" uzbrojony w dwa działa 105 mm. Ogień prowadzony z morza jest wyjątkowo nieskuteczny i w jego wyniku uszkodzeniu uległy głownie budynki i urządzenia portowe na terenie Nowego Portu. Okręty zostały zatem wycofane. Nieco lepsze wyniki osiągnęły baterie lądowe. Po 20 minutach ostrzał ustał, a do szturmu ruszyła piechota. Natarcie posuwało się pomiędzy torem kolejowym a wartownią nr 1. Silny ogień polskich ckm-ów zmusił nieprzyjaciela do odwrotu. 




Jednak był to pierwszy sygnał, że kolejne natarcia będą coraz groźniejsze. O godzinie 14.00 nastąpił ostrzał z dział okrętu "Schleswig-Holstein" oraz ciężkich moździerzy. Ostrzał wyrządził znaczne szkody, pociski z moździerzy trafiły w budynek koszar. W jego wyniku ucierpieli ranni, zniszczony został też prowizoryczny punkt opatrunkowy. W wyniku ostrzału kpt. Dąbrowski zarządził przeniesienie stanowiska dowodzenia i centrali telefonicznej na najniższy poziom, do schronu bojowego. Po przygotowaniu artyleryjskim do akcji weszły oddziały pionierów, jednak i to natarcie załamało się w ogniu wartowni 1, 2 i 4 oraz placówki "Fort". Kolejne ataki miały miejsce w nocy, nieprzyjaciel próbował obejść obrońców i zaatakować ich od tyłu. Wszystkie te próby zostały udaremnione. 

Podsumowując wydarzenia 4 dnia obrony, można stwierdzić, że pomimo bohaterskiej postawy żołnierzy i odparcia wszystkich szturmów, sytuacja drastycznie się pogorszyła. Niemcy ściągnęli efektywną ciężką artylerię, do szturmów ruszyły odpowiednio przeszkolone i wyposażone jednostki. Na Westerplatte nie było możliwości zmiany żołnierzy, przybywało rannych, którym nie można było udzielić pomocy, ponadto pojawił się problem z dostarczaniem wody i żywności, podstawę stanowiły suchary i konserwy. Ranni żołnierze nie otrzymali właściwej pomocy medycznej. Kpt. Słaby stwierdził jeden przypadek gangreny, sytuacja rannych była bardzo zła. Dochodzi do narady oficerów w sprawie kapitulacji. Major Sucharski zaczyna ponownie namawiać do poddania Westerplatte. Spotyka się z bardzo ostrą reakcją kpt. Dąbrowskiego de facto dowodzącego obroną, reszta oficerów jest podzielona. Decyzja o kapitulacji nie zapada. 


Piąty dzień obrony - 5 września



Niemiecki ostrzał zniszczył większość drzew na półwyspie, Niemcy podejrzewali, że ukrywają się w nich polscy snajperzy, w rzeczywistości raził ich ogień z Nowego Portu. Około godziny 11.00 rozpoczął się kolejny ostrzał artyleryjski. Ponownie Niemcy wykorzystali flotę i ponownie niektóre z pocisków raziły ich własne pozycje. Ostrzał przyniósł jednak efekty trafiono ruiny wartowni nr 5 i willę oficerską, pod ogniem znalazły się także wartownie 1 i 4 oraz placówka "Fort". Po ostrzale Niemcy przeprowadzili kolejne natarcie, wspierani przez ogień moździerzy, strzelających w kierunku wartowni nr 2, po ciężkiej walce natarcie zostało odparte. Kolejny ostrzał z ciężkich moździerzy nieomal zniszczył wartownię nr 1. W trudnej sytuacji znajdowali się także żołnierze z placówki "Prom". W nocy niemieckie okręty oświetlają teren Westerplatte reflektorami. 

Niemcy stosują taktykę mającą załamać fizycznie i psychicznie polskich żołnierzy. Ciągły ostrzał artyleryjski oraz niepomyślne wieści z frontu dają do myślenia obrońcom. Również pełne panowanie niemieckiej floty nie rokuje nadziei na odsiecz z Anglii. Nastroje ulegają pogorszeniu. 


Szósty dzień obrony - 6 września



Niemcy próbują podpalić Westerplatte1. Około godziny 3.00 na teren Składnicy wjeżdża cysterna wypełniona ropą. Strzela do niej działko przeciwpancerne znajdujące się w pobliżu wartowni nr 4, w wyniku trafienia cysterna wybucha. Dzięki temu, że obrońcy obawiając się wjazdu pociągu pancernego rozkręcili tory, akcja Niemców się nie powiodła. Cysterna eksplodowała w miejscu, w którym nie mogła wyrządzić większych strat. W dzień nieprzyjaciel przeprowadził kolejne nawały artyleryjskie, głównie z baterii lądowych oraz moździerzy. Wybuchy powodowały uszkodzenia w umocnieniach obrońców. W przerwach pomiędzy ostrzałem następowały ataki piechoty. Udało się je odeprzeć ogniem karabinów maszynowych. Po odparciu szturmów wznowiony został ostrzał artyleryjski, umocnienia uległy dalszemu uszkodzeniu. Wartownie nr 1 i 2 oraz koszary ucierpiały najbardziej. Co ciekawe, jak do tej pory nie udało się zanotować bezpośrednich trafień z ciężkich moździerzy. W nocy Niemcy nękali obrońców patrolami i zmuszali do prowadzenia wymiany ognia. 

Po odparciu szturmów major Sucharski zwołał naradę, wzięli w niej udział oficerowie. Nie udało się jednak ustalić wspólnego stanowiska. Kpt. Dąbrowski i por. Grodecki opowiadali się za walką do końca. Nie udało się osiągnąć porozumienia, zatem major Sucharski oświadczył, że w przypadku dalszych zniszczeń w systemie obrony walka zostanie przerwana. Wszyscy oficerowie musieli już zdawać sobie sprawę z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. W przeciwieństwie do oficerów szeregowi żołnierze chcieli walczyć, morale było wysokie mimo trudnych warunków. Sytuacja rannych pogarszała się z każdą godziną. 


Siódmy dzień obrony - 7 września



Niemcy przygotowali się do ostatecznego szturmu. Ostrzał artylerii rozpoczął się około godziny 4.00. Brała w nim udział zarówno artyleria lądowa, jak i działa ciężkiego krążownika "Schleswig-Holstein". Niemiecki ogień koncentruje się na wartowni nr 2 i koszarach. Za ścianą ognia poruszały się grupy szturmowe wyposażone w miotacze ognia. Polacy starali się ze wszystkich sił uniemożliwić nieprzyjacielowi zbliżenie się i odeprzeć natarcie. Wkrótce trafiona zostaje wartownia nr 2, jednak nikt z załogi nie ginie. Natarcie odpierają załogi wartowni nr 1 i placówek "Fort" i "Tor". Załoga z tej ostatniej placówki zostaje wycofana do koszar na rozkaz kpt. Dąbrowskiego. Obszar obrony się zwęża, co prawda niemieckie natarcie zostaje odparte, ale nieprzyjaciel dokonał istotnych wyłomów w linii obronnej Westerplatte. 


Kapitulacja



Około godziny 10.00 major Henryk Sucharski podejmuje decyzję o kapitulacji. Na budynku koszar zostaje wywieszona biała flaga. Wartownie zostają poinformowane przez gońców o zaprzestaniu walki. Wśród żołnierzy panuje niedowierzanie, nie wiedzieli oni o sytuacji w kraju, chcieli walczyć. Ponieważ oficerowie nie informowali ich o sytuacji w kraju i postępach armii niemieckiej, kapitulacja była dla zwykłych szeregowców szokiem. Niszczono broń i amunicję, żołnierze nie chcieli iść do niewoli. Dopiero w koszarach major Sucharski uzasadnił konieczność kapitulacji. Uzasadnił on swą decyzję stanem rannych, a także bezsensownością dalszej obrony. 




Każdy kolejny dzień drastycznie zwiększył by polskie straty. Zostają wyznaczeni parlamentariusze, na rozmowy kapitulacyjne idzie osobiście major Sucharski w towarzystwie st. ogniomistrza Leona Piotrowskiego jako tłumacza, co jest dziwne, gdyż major Sucharski znał doskonale język niemiecki. Nie chciał dać satysfakcji przeciwnikowi? W drodze na rozmowy polscy oficerowie zostają zatrzymani przez Niemców i przeszukani. Kapitulacja zostaje przyjęta przez dowódcę Pionierlehrbataillon ppłk. Carla Henke. Dowódca Westerplatte wraca do koszar, w międzyczasie żołnierze zmieniają mundury, myją i golą się. Następuje kapitulacja polskiej załogi. Żołnierze zostają ustawieni w kolumnę i następuje wymarsz z Westerplatte. Major Sucharski zostaje odprowadzony do swojego mieszkania, ma przebrać się w galowy mundur. Niemiecka propaganda chce spektakularnego widowiska. Ppłk Henke odprowadza majora do dowodzącego operacją gen. Fredericha G. Eberhardta. Obaj niemieccy oficerowie są pełni uznania dla postawy Polaków. Zaczyna działać niemiecka machina propagandowa, rozpoczyna się inscenizacja kapitulacji. Niemcy mogą wykazać swą wielkoduszność. Gen. Eberhardt pozwala Sucharskiemu na zatrzymanie szabli (fot.3). Daje mu także prawo noszenia jej w niewoli - zostało ono zatwierdzone przez Oberkomando der Wehrmacht. Niektóre źródła podają, że była to szabla kpt. Dąbrowskiego. Żołnierz wysłany po szablę przyniósł pierwszą znalezioną w willi oficerskiej. Rozpoczyna się fotografowanie i upamiętnianie kapitulacji dla niemieckich kronik. Większość zdjęć, które zachowały się do dzisiejszego czasu, to zdjęcia propagandowe. Dlatego należy z rezerwą odnosić się do przedstawionych na nich sytuacji. 

Ostatni akt dramatu to przekazanie przez Polaków Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Niemcy posiadali dokładne mapy z zaznaczonymi na nich pozycjami obrońców. Niemcy nie mogli uwierzyć, że nie było snajperów na drzewach, ciężkich umocnień. Byli oni głęboko przekonani o istnieniu podziemnego systemu bunkrów. W godzinach popołudniowych załoga została załadowana do autobusów i rozpoczęła się ich niewola. 


Podsumowanie obrony Westerplatte



Westerplatte stało się symbolem polskiej walki we wrześniu 1939 roku. Polscy żołnierze walczyli z zaciekłością, pomimo przytłaczającej przewagi wroga, okrążeni i osamotnieni odpierali kolejne szturmy. Był to niewątpliwie przykład wspaniałego męstwa i waleczności żołnierzy polskich. Walka Westerplatte miała olbrzymie znaczenie propagandowe dla narodu walczącego z hitlerowską agresją. Powstawał mit "lwów Westerplatte", którzy potrafili powstrzymać Niemców. Jeszcze we wrześniu Konstanty Ildefons Gałczyński napisał "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte". Była ona głęboko wzruszająca, lecz niewiele miała wspólnego z rzeczywistością. Powstawanie mitu przypieczętował Melchior Wańkowicz w książce Westerplatte. Od jej wydania powstała jedyna słuszna wersja heroicznej obrony. Dla upamiętnienia walk o WST wybudowany został Pomnik Bohaterów Westerplatte odsłonięty 9 października 1966r. (fot.4). W rzeczywistości dużą rolę w obronie Westerplatte odegrał zastępca majora Sucharskiego - kpt. Franciszek Dąbrowski. Przejął on ciężar dowodzenia po załamaniu się Sucharskiego i nie doprowadził do załamania obrony. Do końca był za kontynuowaniem walki, wykazał się niezłomnością i silną wolą i to jemu głównie należą się laury za siedmiodniową obronę Westerplatte. Należy jednak zrozumieć postawę majora Sucharskiego. Jako jedyny zdawał on sobie sprawę z nonsensowności obrony. Wykonał rozkaz, a potem chciał już tylko ocalić życie swoich żołnierzy. Westerplatte miało się bronić jedynie 12 godzin, nikt nie mógł wymagać od żołnierzy dalszego poświęcenia. Dlatego też należy na postępowanie Sucharskiego patrzeć przez pryzmat ciężaru jego odpowiedzialności. 




Niemcy ponieśli ciężkie straty, które ocenia się na 200 - 300 zabitych i kilkuset rannych. W ciągu siedmiu dni załoga odparła co najmniej 13 dużych szturmów, związała walką znaczne siły wroga. Po stronie polskiej straty były znacznie niższe. W walce poległo 15 żołnierzy polskich, a około 50 zostało rannych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz